  
            Z siostrą na dwa miesiące przed Powstaniem. | 
          Trzydziestego dziewiątego dnia Powstania 
            Warszawskiego, dokładnie 8 września 1944 roku, mając pięć lat, wraz 
            z Mamą, Ojcem i dwuletnią siostrą Haliną zostaliśmy ewakuowani z domu 
            przy ulicy Twardej 58 do Pruszkowa, gdzie 
            Niemcy utworzyli Durchgangslager, czyli obóz przejściowy dla wysiedlonej 
            ludności z Warszawy, nazwany w skrócie Dulag 121. | 
         
         
          Przed wojną były tu Warsztaty Kolejowe, 
            w okresie okupacji Wermacht zorganizował tu obóz przejściowy dla polskich 
            jeńców wojennych, obecnie mieszczą tu się Zakłady Naprawcze Taboru 
            Kolejowego. 
            W okresie Powstania Warszawskiego do obozu Dulag 121 wprowadzono 650 
            000 mieszkańców Warszawy. Nas prowadzono ulicami Srebrną, Towarową, 
            Grójecką do Dworca Zachodniego. Ojciec prowadził rower, a na nim kołdrę, 
            trochę ciuchów i moją 2-letnią siostrę. Ja prowadzony byłem za rękę 
            przez Mamę.    | 
            
            Ulica Grójecka. Tędy szły tłumy warszawiaków. | 
         
       
      
         
          |     
              W obozie Pruszkowskim, jeszcze przed selekcją.
  | 
          Na Dworcu Zachodnim odbyła się pierwsza 
            próba selekcji, próbowano odłączyć od nas Ojca. Udało się jednak Tacie 
            uciec i w ostatniej chwili dołączyć się z powrotem do nas.  
            Szczęście było jednak krótkie, gdyż w Pruszkowie na bocznicy kolejowej 
            po bardzo długim oczekiwaniu znów nastąpiła następna selekcja. Tylko 
            dzięki temu, że kurczowo trzymałem Ojca za nogi, a siostra głośno 
            płakała, jeden z Niemców podszedł i popchnął Tatę w kierunku kobiet 
            z dziećmi i tym samym pozostaliśmy "cudem" razem. | 
             
            Wypędzenie ze zburzonej Warszawy. | 
         
         
          | 
 Zapędzono nas do wilgotnej hali (prawdopodobnie 
              była to hala nr 5) w której gdzieniegdzie paliły się małe ogniska. 
              Spędziliśmy tam dwa dni i dwie noce, śpiąc na betonie. Były tam 
              Panie z opaskami Czerwonego Krzyża rozdające małe porcje chleba 
              i raz dziennie zupę z kotłów, ale tylko dla tych, którzy mieli naczynia. 
              My mieliśmy mały garnuszek aluminiowy.  | 
         
       
      
         
            
            Zupą posilił się ten, kto miał naczynie.  | 
          W tym czasie przeżyliśmy groźny incydent, 
            kiedy jedna z sąsiadek z ulicy Twardej zauważyła, że Ojciec pozostał 
            razem z nami i głośno zaczęła krzyczeć, że przekupiliśmy Niemców i 
            że na świecie nie ma sprawiedliwości. Domagała się , aby Ojciec dobrowolnie 
            poszedł na roboty do Niemiec, tak jak inni mężczyźni. Z trudem uspokoili 
            ją ludzie, a ja długo rozmyślałem o dobrym Niemcu i bardzo złej sąsiadce 
            Polce. | 
         
         
          Załadowano nas wreszcie do otwartych wagonów 
            - węglarek tak ciasno, że nie było mowy, by się obrócić i wieziono 
            nas tak trzy dni i trzy noce w kierunku Krakowa. Pociąg często zatrzymywał 
            się i jak później dowiedzieliśmy się, miejscowi kreishauptmani z braku 
            miejsca nie chcieli przyjąć nas w miejscowościach położonych bliżej 
            Warszawy.  
            Rozładowano nas dopiero w miasteczku Liszki, 18 km od Krakowa i zakwaterowano 
            u gościnnych gospodarzy we wsi Choleżyn. Ale to już inna opowieść... 
           | 
            
            Ludzie koczują na torach w pobliżu obozu. | 
         
       
      
         
            
            Rozdawanie chleba pod halą nr 5.   | 
          Większość zamieszczonych zdjęć pochodzi 
              z pięknej książki  
              Edwarda Kołodziejczyka  
              "Tryptyk warszawski - wypędzenie, Dulag 121, tułaczka" 
               
              Wyd. MON W-wa 1984.  | 
            
            Brama nr 4 przez którą wjeżdżano do obozu.  | 
         
       
       
       |