|    DWANAŚCIE LAT BUDOWAŁEM W 
              NIGERII 
            artykuł z książki "Polacy 
              w Nigerii tom III Budowniczowie" Wyd. Akademickie DIALOG W-wa 
              2000 
             
             | 
         
       
      
         
          W Nigerii pracowałem w latach 1982-1994, połowę czasu 
            pracując bezpośrenio na budowach i połowę czasu w biurach projektów. 
            Uważam ten okres nie tylko za wspaniałą przygodę życiową, ale przede 
            wszystkim za najbardziej ciekawy i twórczy czas w mojej czterdziestoczteroletniej 
            pracy w budownictwie, wart podzielenia się tymi krótkimi wspomnieniami. 
            Chciałbym również wymienić tu tych kolegów budowlańców, z którymi 
            zetknąłem się w czasie pracy w Nigerii, a którzy z różnych powodów, 
            nieraz niezależnych od nich, nie napisali o sobie. | 
         
       
      
         
          | 1. Budowa nowej stolicy Nigerii | 
         
       
      
         
            
            Wille dla ministrów w Abudzi   | 
          Byłem jednym z niewielu inżynierów pracujących 
            w Nigerii, po których przyjechano specjalnie do Polski. Mój przyszły 
            dyrektor techniczny, Alhaji Aminu Sabo, poszukiwał "taniego" 
            białego inżyniera. Przypadkowo spotkał on na ulicy mojego przyjaciela 
            pracującego w Nigerii; ten podał mu moje nazwisko i numer telefonu 
            w Warszawie. Alhaji postanowił więc przyjechać do Polski, zwiedzić 
            nieznany mu kraj i zabrać mnie natychmiast do Nigerii, gdzie czekały 
            od dawna na rozpoczęcie dwie budowy. 
            Musiałem najpierw odbyć rozmowę z ambasadorem Nigerii, od której zależało 
            czy mam właściwe kwalifikacje. Kiedy opowiadając swój życiorys wspomniałem, 
            że budowałem w Warszawie rezydencję ambasadora Wielkiej Brytanii, 
            ambasador natychmiast przerwał moją opowieść i powiedział do Alhajego 
            : - Mój bracie, to jest bardzo dobry inżynier ! Będziesz z niego zadowolony. | 
         
       
      
         
          W ten sposób dowiedziałem się, że wszystko co angielskie, 
            to powinno być bardzo dobre, ale również i to, że mam szansę pojechać 
            do Afryki. Sekretarka ambasadora przygotowała też umowę o pracę wraz 
            z wysokością wynagrodzenia, dziesięciokrotnie mniejszą niż płacono 
            w tym czasie Anglikom w Nigrii. Dla mnie były to duże pieniądze, bo 
            z kolei dziesięciokrotnie większe niż moja kierownicza pensja w kraju. 
            W Polservisie mój przyszły szef wywołał sensację. Ubrany w wytworne 
            szaty, podbudowany pozytywną opinią ambasadora o mnie, ostro żądał 
            aby załatwiono mi w ciągu kilku dni wyjazd do Nigerii, a on za wszystko 
            zapłaci. Nie chciał zrozumieć, że nie mam założonej odpowiedniej teczki 
            kwalifikacyjnej, zdanego egzaminu państwowego ze znajomości języka 
            obcego, załatwionych formalności w zakładzie pracy, przebytej rozmowy 
            z pzedstawicielami UB, no i przede wszystkim paszportu. Zdenerwowany 
            pozostawił Polservisowi umowę, a mnie pieniądze na bilet lotniczy 
            do Kano. 
            Działo się to na początku maja 1982 roku,w czasie właśnie rozpoczętego 
            stanu wojennego. Cztery miesiące walczyłem z krajową biurokracją i 
            w połowie sierpnia, po niewielkich lotniskowych przygodach, wylądowałem 
            w upalnym Kano. Zaczęła się teraz rzeczywista afrykańska przygoda. 
            Ubrany w garnitur, przez trzy dni bardzo upalne dnie szukałem budynku 
            swojej firmy Nural Islam Trading Co. w Kano na kilkumetrowej ulicy 
            Airport Rd. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że domy po obu stronach 
            ulicy w miastach Nigerii nie muszą być numerowane w kolejności. Biurem 
            firmy okazała się parterowa przybudówka na zapleczu ulicy o powierchni 
            30 m2, składająca się z sekretariatu, z siedzącą dziewczyną nad zepsutą 
            maszyną do pisania i nigdy nie uruchomionym aparatem telefonicznym, 
            oraz pokoju dyrektora z olbrzymim biurkiem zajmującym niemal całkowitą 
            powierzchnię pokoju. Wszystko zasypane było grubą warstwą kurzu, a 
            właściwie pyłem harmatanowym. - Ale wpadłem - pomyślałem. 
            Gdy poznałem nazajutrz mojego Dyrektora zacząłem powoli zmieniać negatywne 
            zdanie o firmie. Nazywał się Alhaji Abdul Mumini, posiadał ładne fulańskie 
            rysy twarzy, jeżdził nowym pięknym mercedesem, był właścicielem kilkuset 
            domów w północnej Nigerii, które wynajmował i kilkunastu firm, którymi 
            osobiście zarządzał. Właśnie podpisał dwa ośmiomilionowe kontrakty 
            na budowę luksusowych domów dla ministrów i bloku mieszkalnego dla 
            policji w nowo budowanej stolicy Abuji. Jednym z warunków otrzymania 
            kontraktów było zatrudnienie na tych budowach białego inżyniera. Potrzebował 
            właśnie mojej obecności. Już na drugi dzień kupił mi nowy ładny i 
            dobry samochód marki nisan w kolorze czerwonym i obiecywał, że wkrótce 
            przydzieli mi dom z ogrodem i służbą, roztaczając szerokie perspektywy 
            rozwoju firmy. 
            Zamieszkałem więc tymczasowo w Suleji, 50 km od Abuji, w domu mojego 
            przyjaciela inż. Henryka Jagodzińskiego, który budował tam osiedle 
            domów dla senatorów. Właśnie jemu zawdzięczam pierwszą pomoc w poznawaniu 
            specyfiki budowania w Nigerii.  
            Dużo pracowałem w tym czasie. Pogłębiałem znajomość języka angielskiego, 
            szczególnie terminologię techniczną, studiowałem normy budowlane i 
            przepisy angielskie, poznawałem miejscowe materiały, technologię i 
            zupełnie nowe dla mnie metody budownictwa w Nigerii. Musiałem nauczyć 
            się samodzielności w pracy, szybkiego podejmowania decyzji i brania 
            na siebie całej odpowiedzialności za organizowaną budowę. Tego wszystkiego 
            nie uczono przecież nas w socjalistycznym systemie. 
            Z przydzielonej 20% zaliczki na rozpoczęcie budowy szef zakupił kruszarkę 
            do wyrobu żwiru, dwie maszyny do wyrobu pustaków, dwa cieżarowe samochody, 
            dwie betoniarki i wibratory oraz cysternę do wożenia wody. Za resztę 
            pieniędzy, a było to kilka milionów dolarów, postanowił zakupić z 
            Włoch urządzenia do przetwarzania ... ryżu. Po intratnym sprzedaniu 
            tych maszyn miał być jeszcze bardziej bogatszym. 
            Fakt ten zdecydował o przyszłych kłopotach na budowach i moich osobistych. 
             
            Szef początkowo przyjeżdzał na budowy do Abuji raz w tygodniu, pozostawiając 
            skromne pieniądze na budowę, potem coraz rzadziej, bo poprostu pieniędzy 
            nie miał, a maszyny z Włoch ciągle były w drodze. 
            Mimo tych trudności finansowych budynki pomału rosły w górę. Pod samą 
            górą Aso Hill wykonałem pierwsze kondygnacje czterech budynków dla 
            ministrów wraz z domami dla służby, a w samym centrum pierwszej dzielnicy 
            nowej stolicy Garki z miesiąca na miesiąc rosły kolejne kondygnacje 
            budynku dla policji. Co ciekawe, że cały zespół tych budynków dla 
            policji był projektowany przez polskiego architekta Zygmunta Hofmana, 
            który swoje biuro miał w Ilorynie, a do mnie co pewien czas przyjeżdżał 
            na nadzory autorskie. 
            Juz po pierwszych kilku tygodniach pracy w Abuji zwracali sie do mnie 
            o pomoc nigeryjscy "koledzy po fachu" z prośbami o pomoc 
            w rozwiązywaniu róznych problemów technicznych na okolicznych budowach. 
            Pomagałem więc kolegom wytyczać nowe budynki, trasować kształt półokrągłego 
            budyneku poczty w Garkach, czy też sprawdzać wytrzymałość betonów 
            znanymi mi tradycyjnymi metodami. Wtedy też wykonałem swój pierwszy 
            projekt w Nigerii. Był to ... dom publiczny. Inżynier nigeryjski z 
            sąsiedniej budowy dowiedziawszy się, że posiadam pieczątkę z uprawnieniami 
            budowlanymi do projektowania poprosił mnie o pomoc w zaprojektowaniu 
            parterowego hotelu w robotniczej dzielnicy Niania. Po koleżeńsku, 
            nieświadom faktycznego przeznaczenia hotelu, projekt taki wykonałem 
            i dopiero po wielu miesiącach, kiedy zostałem zaproszony na otwarcie 
            obiektu zorientowałem się, że projektując go za mało posiadałem informacji 
            o jego funkcji. 
            Własny dom otrzymałem dopiero po siedmiu miesiącach, kiedy przyjechała 
            do mnie z kraju żona. Był to zdewastowany dwupokojowy typowy dom nigeryjski 
            z betonową podłogą, bez wody i klimatyzacji, ze starymi nadwyrężonymi 
            przez korniki meblami. A ponieważ żona jest również budowlańcem, więc 
            pobyt swój w Nigerii rozpoczęła od remontu tego domu. Samodzielnie 
            pomalowała wnętrze domu, ułożyła posadzkę z płytek PCV na podłodze 
            w pokojach i kuchni i poreperowała stare meble. Ja nie miałem czasu 
            bo całe dnia walczyłem z kłopotami na budowie, a właściwie z nieustannym 
            brakiem pieniędzy. 
            Dużym problemem był brak wody w mieszkaniu. Instalacja wodna była 
            doprowadzona do budynku z ogromnego zbiornika wodnego górujacego nad 
            naszym osiedlem w Suleji. Co z tego, kiedy pompy nie działały od kilku 
            lat, a i zbiornik był dziurawy. Wodę woziłem w karnistrach z odległej 
            50 km Abuji i z żoną opracowaliśmy specjalny system wykorzystania 
            jej, aby te kilkadziesiąt litrów wystarczyło do gotowania, mycia, 
            przelewania miski klozetowej, a nawet podlewania miniaturowego ogródka. 
            Podstawowym jednak problemem był brak pieniędzy. Nie otrzymywałem 
            wynagrodzenia za pracę przez jedenaście miesięcy. Nie dość, że nie 
            przesyłałem pieniędzy do kraju, co nazywało się tu remitowaniem, to 
            zaczynało brakować nam ich na podstawowe życie w Nigerii. W zasadzie, 
            w tym czasie żyliśmy z korepetycji, które udzielała żona i ze sprzedanych 
            kilku gobelinów, które utkała w Nigerii. 
            Poznaliśmy liczną polonię specjalistów pracującyh przy budowie stolicy. 
            Należy tu wymienić przede wszystkim grupę zatrudnioną w Federalnym 
            Urzędzie Rozwoju Stolicy w Abuji: architektów Leszka Kłosowskiego, 
            Krystynę Bajraszewską, Waldemara Bilewicza, inżynierów Wojciecha Kiblera 
            i Andrzeja Sidorenkę oraz geodetów Adama Nowakowskiego i Zbigniewa 
            Wróblewicza. 
            Bardzo blisko zaprzyjaźnilismy się z inż. Ryszardem Guzowskim, który 
            w Minie budował duży gmach sekretariatu stanu Niger, z inż. Józefem 
            Machnikiem i Jerzym Michalskim, którzy budowali w Jos i Bauchi oraz 
            z geodetą inż. Jerzym Chylewskim, który jeszcze dotychczas pracuje 
            w Nigeri. 
            Wtedy w 1984 roku poznałem zupełnie przypadkowo znanego architekta 
            Janusza Zielonkę. Wspomnienia o nim zamieściłem 
            w moim alfabecie. 
            Od tego momentu zostałem stałym jego konstruktorem. Z wykazu wykonanych 
            przeze mnie projektów (który prowadzę nieprzerwanie od dwudziestu 
            lat) wynika, że razem z Januszem wykonaliśmy 22 różne projekty obiektów. 
            Wszystkie zostały zrealizowane. | 
         
       
      
      
         
          Na początku 1985 roku dowiedziałem się, 
            że poszukiwany jest konstruktor budowlany do biura projektów w Kadunie. 
            Pojechałem dowiedzieć sie o szczegóły i przestraszyłem się. Duże biuro 
            prowadzone było przez wiele lat przez grupę inżynierów angielskich. 
            W miarę trudności gospodarczych w Nigerii anglicy kolejno opuszczali 
            ten kraj, aż wreście i ostatni inżynier konstruktor wyjeżdżał właśnie 
            do Londynu i na jego miejsce rozpisano konkurs. 
            Zgłosiło się ponad dwudziestu inżynierów, w tym sześciu białych. Każdy 
            z kandydatów przechodził dwie rozmowy kwalifikacyjne oraz dostawał 
            zadanie konstrukcyjne do wykonania w domu. Konkurs niespodziewanie 
            wygrałem, ale nie dlatego, że taki byłem dobry. Dużo później dowiedziałem 
            się od polskich kolegów konstruktorów, że o moim przyjęciu do pracy 
            zadecydowały skromne warunki finansowe jakie zaproponowałem dla siebie 
            w ankiecie.  | 
             
            Biurowiec NBTE w Kadunie | 
         
       
      
         
          Byłem szczęśliwy z tej pracy. Po tych przykrościach 
            jakie spotkały mnie w okresie pracy u Alhajego tu odżyłem. Po odchodzącym 
            angliku dostałem ładny dom z pięknym ogrodem w eleganckiej dzielnicy 
            Kaduny, sąsiadem naszym był konsul amerykański. 
            Firma konsaltingowa Yaroson and Partners mieściła się w nowoczesnym 
            klimatyzowanym budynku, składała się z kilku samodzielnych departamentów, 
            z których budownictwo ogólne i drogownictwo objąłem ja w kierownictwo. 
            Na dużej sali pracowało sześciu techników do wykonywania rysunków 
            konstrukcyjnych oraz dwóch inżynierów w wydzielonych pomieszczeniach. 
            Ja miałem duży przyległy samodzielny pokój i przez przeszkloną ścianę 
            widziałem mój personel. Wszystko było doskonale zorganizowane i a 
            biuro posiadało archiwum projektów i rysunków, bibliotekę książek 
            technicznych, kserkopiarki, wyświetlarnie rysunków i własne laboratorium 
            materiałów budowlanych z urządzeniami do badania jakości betonu. 
            Warunki do pracy miałem nawet lepsze niz w Polsce, ale praca ta była 
            dla mnie bardzo trudna i bardzo odpowiedzialna. Ponieważ kierowałem 
            również pracownią drogownictwa (pomimo protestów, bo to nie moja specjalność 
            jako konstruktora), na początek dostałem do zaprojektowania most żelbetowy 
            nad rzeką Kubani w Zarii. Nie był to duży most, ale i tak, po zdobyciu 
            odpowiednich książek i norm angielskich, długie noce siedziałem w 
            domu nad obliczeniami i szczegółami konstrukcyjnymi. 
            Gdy dowiedziałem się, że w krótce czeka mnie praca nad wiszącą kładką 
            dla pieszych nad rzeką w rezerwacie zwierząt w Yankari, napisałem 
            list do kolegi w kraju pracującego w Mostostalu z prośbą o przesłanie 
            wskazówek i szczegółów konstrukcyjnych takiego niewielkiego wiszącego 
            mostu stalowego. List z odpowiedzią przyszedł do mnie po czterech 
            miesiącach. Był opieczętowany kilkoma pięczęciami polskiej cenzury 
            z oficjalnym dopiskiem cenzora, że szkice i rysunki zostały zatrzymane 
            w kraju. Jak się potem dowiedziałem, kolega miał w kraju kłopoty, 
            musiał tłumaczyć się dlaczego bez pozwolenia przesyła za granicę "dokumentację 
            techniczną". Był to rok 1985, a więc jeszcze okres stanu wojennego 
            w Polsce. | 
         
       
      
         
            
            Biurowiec fabryki broni w Kadunie  | 
          Jednak największym mostem jaki zaprojektowałem, 
            był 150 metrowy, czteropasmowy most nad dużą rzeką Kaduna dla wschodniej 
            obwodnicy miasta o tej samej nazwie. Miałem duże szczęście, że w archiwum 
            firmy znalazłem projekt podobnego mostu, który służył mi za "przodek" 
            i że obydwie strony rzeki były skaliste, a więc odpadło trudne konstrukcyjne 
            fundamentowanie na palach.  
            Większość obiektów jakie projektowałem to budynki użyteczności publicznej. 
            Z ważniejszych wymienię kilka: sześć dużych budynków dla federalnej 
            politechniki w Kaura Namoda (miejsce budowy zupełnie pustynne,trzy 
            razy burza piaskowa zasypywała nam całkowicie wykopy pod fundamenty),czteropiętrowy 
            budynek administracyjny i hala fabryczna dla fabryki broni w Kadunie 
            (z dźwigarami stalowymi o rozpiętości 30 metrów), meczet w Bauchi, 
            kościół katolicki w Kadunie. Ogółem w ciągu trzech lat pracy w biurze 
            Yaroson and Partners zaprojektowałem około piędziesiąt obiektów, z 
            czego budowę około trzydziestu obiektów bezpośrednio nadzorowałem. 
           | 
         
       
      
         
          Był to najbardziej pracowity i najbardziej wydajny 
            okres pracy w moim życiu. Jako konstruktor nauczyłem się całkowicie 
            samodzielnie projektować różnorodne rodzaje konstrukcji budowlanych. 
            Odpukać, ale nie miałem żadnej, najmniejszej awarii budowlanej. 
            Spotkałem wielu polskich budowniczych przy okazji nadzoru autorskiego 
            na budowach. Wspomniane wyżej dźwigary stalowe o rozpiętości 30 metrów 
            wykonywał inż. Marek Podkański pracujący w libańskiej firmie. Roboty 
            wykończeniowe pięciokondygnacyjnego bydynku biurowego NBTE w Kadunie, 
            którego projektowałem konstrukcję, kierował architekt Wojciech Hermanowicz. 
            Pięć lat później z Wojtkiem projektowaliśmy jeszcze kompleks budynków 
            mieszkalnych dla wysokiego komisarza Królestwa Wielkiej Brytani w 
            Abuji. 
            W tym właśnie okresie zaczęła zawodowo pracować żona 
            w Libańskiej firmie budowlanej "Leone". W firmie tej pracowało 
            dwóch polskich inżynierów w charakterze kierowników robót - inż. Zbigniew, 
            Józef Siegel i inż. Andrzej Marczak. | 
         
       
      
      
         
          | Wspólnie z architektem Januszem 
            Zielonką zaprojektowaliśmy kilkanaście ciekawych obiektów głównie 
            dla nowego uniwersytetu w Minie. Wymienię tu budynek administrayjny 
            i laboratoryjny, stołówkę, warsztaty i hale technologiczne, audytorium 
            wykładowe i trzy mosty. Jeden z tych mostów, trzyprzęsłowy żelbetowy 
            na specjalnie wymyślonych przeze mnie stalowych łożyskach sprawił 
            w wykonawstwie dużą trudność. Znana włoska firma budowlana A.G.Ferrero 
            z Kaduny miała kłopot ze znalezieniem kierownika budowy i niektórych 
            materiałów na budowę tego mostu, w tym tych nieszczęsnyh łożysk. W 
            czasie konsultacji dyrektor tej firmy zaproponował mi abym osobiście 
            kierował robotami tego mostu . W ten sposób znalażłem się w kwietniu 
            1988 roku ponownie bezpośrednio na budowie. | 
            
            Audytorium uniwersytetu w Minie  | 
         
       
      
         
          Głównie kierowałem robotami budowlanymi na terenie 
            Federalnego Uniwersytetu w Minie, gdzie oprócz dwóćh mostów zbudowałem 
            duże dwie sale wykładowe, dwa trzypiętrowe hotele studenckie i wiele 
            mniejszych obiektów uniwersyteckich.. W samym mieście wybudowałem 
            budynek Savanah Bank i kościół katolicki św.Marii w dzielnicy Kpakungu. 
            Szczególnie ten kościół pozostaje mi zawsze w pamięci, gdyż była to 
            szczególnie miła przygoda dla budowniczego. Poznałem w Minie irlandzkiego 
            księdza Johna Condona, który przez całe swoje życie zbierał pieniądze 
            na swój "prywatny" kościół i postanowił go wybudować właśnie 
            tu na przedmieściach Miny. Od dawna wiedział jak będzie ten kościół 
            wyglądał, szukał tylko pomocy w jego realizacji. Postanowiłem mu pomóc. | 
         
       
      
         
            
            Rektorat uniwersytetu w Minie   | 
          Zrobiłem projekt architektoniczny kościoła, 
            projekt wnętrza z detalami, wykonałem obliczenia statyczne i rysunki 
            konstrukcyjne, elektryczne i sanitarne. A potem..., wybudowałem ten 
            kościół w ramach pracy w firmie "A.G. Ferrero". Kościół 
            o powierzchni 1,5 tysięcy metrów kwadratowych, w planie o kształcie 
            amfiteatru, z dachem o rozpiętości 28 metrów i wieżą wysokości 25 
            metrów zbudowałem dodatkowo przy okazji innych budów wciągu jednego 
            roku grupą kilkunastu robotników w prymitywnych warunkach, bez użycia 
            jakiegokolwiek dźwigu czy windy. Kiedyś w czasie prywatnej rozmowy 
            z księdzem Johnem zapytałem, czy Bóg w jakiś sposób wynagrodzi ten 
            mój wysiłek przy budowie kościoła? Ksiądz odpowiedział:- George, za 
            to co zrobiłeś, masz odpuszczone wszystkie grzechy, a według mnie 
            - możesz sobie jeszcze pogrzeszyć więcej i też będziesz rozgrzeszony. 
            Ta wypowiedź księdza stanowiła dla mnie jedną z większych satysfakcji 
            zawodowych. | 
         
       
      
         
          Za "zasługi" w Minie dyrektor 
            firmy wysłał mnie do Maiduguri, miasta odległego 900 km od Miny, gdzie 
            w ciągu jednego, 1990 roku musiałem zbudować trzykondygnacyjny bank 
            BCCI. Ponieważ dostałem do pomocy najlepszego w firmie nigeryjskiego 
            majstra, szkolonego przez włochów od dwudziestu lat, ten rok pracy 
            był dla mnie ulgowy. Basen kąpielowy, kort tenisowy przed domem i 
            polski przyjaciel inżynier sanitarny Zenon Suchora 
            jako sąsiad, dopełniały luksus życia w tym mieście o bardzo gorącym 
            klimacie. 
            Stan surowy banku zrobiliśmy w ciągu pięciu miesięcy, a roboty wykończeniowe 
            i infrastrukturę w koło budynku przez następne również pięć miesięcy, 
            tak, że rekordowo przed terminem bank był gotowy. Dodatkowo jeszcze 
            zaoszczędziłem dla firmy kilkadziesiąt ton stali, ponieważ od początku 
            wyczuwałem, że konstrukcja budynku zaprojektowana jest niepotrzebnie 
            z dużym zapasem bezpieczeństwa, a więc całą konstrukcję budynku przeprojektowałem 
            wykonując nowe obliczenia statyczne i nowe rysunki konstrukcyjne. | 
            
            Bank BCCI w Maiduguri  | 
         
       
      
         
          | 4. Organizuję biuro projektów | 
         
       
      
         
            
            Konstrukcja budynków 
            szpitala w Kano | 
          Kiedy w grudniu 1990 roku szykowałem się 
            do objęcia od nowego roku kierownictwa budowy na terenie uniwersytetu 
            w Jos odwiedził nas w Maiduguri mój kolega z Andrzej Dąbrowski, inżynier 
            sanitarny, który zdradził w Nigerii swój zawód na rzecz stanowiska 
            managera w szwajcarskiej firmie Hospitex 
            Diagnostic, która dostarczała sprzęt medyczny do nigeryjskich 
            szpitali. Zaproponował mi razem z żoną pracę w tej firmie w charakterze 
            Project Managera na dobrych warunkach finansowych. Konkretnie chodziło 
            o zaprojektowanie i nadzorowanie budowy dużego szpitala akademi medycznej 
            (Mallam Amino Kano Teaching Hospital) w Kano.  
            Pierwszy etap tego przedsięwzięcia polegał na modernizacji i rozbudowie 
            kilku już istniejących budynków, drugi etap na budowie nowego zblokowanego 
            szpitala na 600 łóżek z 25 oddziałami. W ciągu sześciu tygodni musieliśmy 
            zrobić koncepcję całego przedsięwzięcia obejmującego, oprócz wyżej 
            wymienionych dwóch etapów, również całą infrastrukturę łącznie z osiedlem 
            domów dla personelu szpitala, pawilonem dydaktycznym, meczetem,oczyszczalnią 
            ścieków, drogami itp. | 
         
       
      
         
          Wróciliśmy z powrotem do Kaduny gdzie szybko organizowałem 
            biuro projektów. Nie miałem problemu z kreślarzami i technikami, gdyż 
            znałem dobrze ich środowisko pracując już poprzednio w Kadunie, ale 
            kłopoty mieliśmy ze znalezieniem architekta. Koledzy, których znałem 
            nie mogli z dnia na dzień zmienić miejsca pracy, a my nie mogliśmy 
            czekać z koncepcją. Podjeliśmy sami ją wykonać pracując po 18 godzin 
            na dobę. Jedynie do wykonania trzech rysunków perspektywicznych zatrudniłem 
            polskiego architekta Andrzeja Gabriela z Kano. 
            Koncepcja została przyjęta z niewielkimi poprawkami, a nasza firma 
            dostała kontrakt na opracowanie projektu szpitala pierwszaej i drugiej 
            fazy. Projekt adaptacji i rozbudowy istniejących budynków szpitala 
            zrobiliśmy samodzielnie w ciągu kilku miesięcy, ale architekturę drugiego 
            etapu projektowali dwaj architekci ze Słowacji. Kontrakt na budowę 
            tego szpitala dostała firma włoska "A.G. Ferrero" w której 
            poprzednio pracowałem, a więc mój nadzór autorski nie był trudny, 
            bo znałem wszystkich ludzi z tej firmy i ich możliwości. Wystarczyło, 
            że raz w tygodniu pojechałem do Kano na inspekcję. 
            Już w następnym roku, grubo przed terminem, zakończyliśmy pierwszy 
            etap budowy szpitala. Odbyła się szałowa uroczystość otwarcia z udziełem 
            prezydenta Nigerii i spełniło się marzenie mojego szefa, gdyż mógł 
            dostarczyć do tych gotowych czternastu obiektów sprzęt medyczny. 
            Wykonaliśmy jeszcze dużo projektów rekonstrukcji istniejących szpitali, 
            miedzy innymi w Gwagwaladzie, Karu, Garkach, ale realizacji ich nie 
            doczekałem się, gdyż ciągle brakowało pieniędzy w budżecie. Ostatnim 
            projektem jaki przygotowałem w Nigerii był projekt wojskowego szpitala 
            w Abuji. Wstepną koncepcję tego szpitala robił ze mną architekt Andrzej 
            Czerniewski, pracujący wówczas w Lagos. 
            W Nigerii pracowałem o tydzień za długo. Bo właśnie na tydzień przed 
            wyjazdem do kraju, kiedy jechałem samochodem na lotnisko zostałem 
            zablokowany przez rabusiów, wyrzucony na drogę, pozbawiony samochodu, 
            pieniędzy i dokumentów. 
            Bez tego ostatniego tygodnia Nigeria pozostałaby w mej pamięci piękniejsza. | 
         
       
         |